endlove

11.9.14

Rozdzial Drugi



Rozdzial 2

Poniedzialek, piekna pogoda z samego rana. Czy moze byc lepiej? 
Obudzilam sie okolo dziesiatej. Rozejzalam sie po nowym pokoju, trzeba sie bedzie przyzwyczaic do nowego lokum. Jeszcze tyle trzeba tu podostrajac. Usmiechnelam sie sama do siebie.
Wstalam z lozka i ubralam sie w moj bialy szlafrok, wciagnelam kapcie na nogi i zeszlam na dol.
 Po drewnianych, antykowych schodach. Nie bylo nikogo tylko zolta karteczka na lodowce:
'' Bierz co chcesz Hayley - Rebekah"
Ucieszylam sie poniewaz nic nie kupilam jeszcze do spozycia. Otwierajac lodowke uslyszalam jak ktos schodzi na dol, wyciagnelam maslo, szynke a z naprzeciwka chlebek.
Polozylam wszystko na stole na co weszla jedna z lokatorek do kuchni.
- Czesc, jestem Caroline - blondynka usmiechnela sie przyjaznie.
Miala rowniez tak dlugie wlosy jak Rebekah.
- Hayley - podalam reke dziewczynie na co ona ja mocno uscisnela.
- Kawy?
- A z checia, zjesz ze mna sniadanie? - spytalam sie mojej nowo poznanej lokatorki na co ona tylko sie dziwnie na mnie spojrzala.
- N.. Nie, nie zrozum mnie zle ale nie jem z innymi tutaj.
Mam inny plan dnia.
- Dobrze, w takim razie zjem sama - wzielam talez oraz noz i zasiadlam do stolu. Caroline podala mi kawe i tak przegadalysmy pol godziny.
- Nie wiesz moze gdzie mogla bym tu znalesc prace?
- Hmm, moze w Grill'u. To taki bar, pracuje tam nasz znajomy to moze od razu do niego zadzwonie - blondynka wyciagnela telefon i wybila numer kolegi.
- Czesc Matt, sluchaj mam pytanie.. - po paru minutach rozmowy Caroline odlozyla swojego BlackBerry.
- Mozesz dzisiaj do niego wpasc, zobaczy co da sie zrobic
- Dziekuje ci, jestes kochana!
- Alez nie ma za co, trzeba sobie pomagac - moja lokatorka napisala adres na kartce i zostawila mnie sama. Po zjedzonym sniadaniu poszlam na gore spakowac swoja torbe. Mialam schodzic na dol gdy nagle ktos stanal mi w drzwiach.
- Kogo my tu mamy! Jestem Jake a ty?
- Hayley - podalam chlopakowi reke na co on przyblizyl sie jeszcze bardziej.
- Jestesmy tu sami - szepnal mi do ucha i przyblizyl sie jeszcze bardziej a swoja dlonia musnal moj policzek.
- Zostaw mnie! - krzyknelam i odsunelam sie od niego na co on jeszcze bardziej sie przyblizyl
- Niby dlaczego?
- Pomocy! - Krzyknelam z calych sil
- Glupia, przeciez nikogo tu nie ma! Nikt cie nie uslyszy, jestesmy sami.
Jake wzial mnie usidlil w ramionach a ja sprynie uderzylam go w czoly punkt. 
- Cholera! - chlopak trzymal sie za przegrodzie a ja zdazylam mu uciec.
Bieglam ile sil w nogach, wybieglam na dwor i kierowalam sie w strone miasta. Nagle cos mnie zlapalo, mocno pociagnelo. Czolam tylko bol w okolicach szyji. Zemdlalam.

Obudzilam sie w lozku, bylo bardzo wygodne ale inne niz moje. Bylo tu bardzo rozowo, rozgladajac sie po pokoju nagle przypomnialo mi sie co zdarzylo sie pare godzin temu. Tylko najgorsze jest to, ze az tak duzo to tez o tym nie wiedzialam. Na szczescie juz mnie nic nie bolalo, wzielam ubralam sweter ktory lezal obok lozka na krzesle i zeszlam na dol. Chcialam podziekowac mojemu wybawcy. 
Gdy odnalazlam droge  na dol uslyszalam jakas rozmowe.
- Alez Rebekah, nie uwazasz ze tak by bylo lepiej?
- Co by bylo lepiej do cholery?! Wywalic tego krwiopijce i mojej posiadlosci czy ta dziewczyne?
- Nie wiem, ale tak na pewno nie moze byc, miasto nie moze widziec w dzien ze nie mieszkaja tu tylko ludzie. Rebekah pomysl nad tym.
- Elijah, czy ty musisz zawsze taki byc.
Ugryzienie w ta czy we wta nie zrobi roznicy
- A jak bym ich nie uslyszal to co by bylo? Moze ta dziewczyna juz nawet by nie zyla!
Czy tego chcesz siostro?! ...
Nagle zaskrzypialy schody a ja juz nie mialam innego wyboru niz zejsc na dol.
- Jak sie czojesz Hayley? - Rebekah podeszla do mnie na co mnie mocno przytulila -
Matrwilam sie o ciebie!
- Nic sie nie stalo, naprawde - usmiechnelam sie do niej skromnie na co popatrzalam na bardzo przystojnego bruneta ktory nie odrywal ode mnie wzroku.
- To jest moj brat Elijah - Rebekah przedstawila mi bruneta a ja podalam mu reke
- Hayley, milo mi
- Mnie rowniez - Pierworodny odwzajemnil uscisk
- To my juz lepiej pojdziemy - Bekah objela mnie ramieniem i wyszlysmy z ich posesji.
- Ladny macie dom - Zerknelam na nia na co ona tylko sie usmiechnela.

- Sluchaj, wiesz moze gdzie jest tu Grill? - Spytalam blondynki na co ona skrecila w uliczke.
- To nie daleko, jakies trzy minuty z tad - Dziewczyna usmiechnela sie do mnie.
Gdy doszlysmy do Grill’a bylo juz pozne popoludnie, ludzie wracali do swoich domow.
- No to tu – Blondynka wskazala palcem na mala knajpke, wygladala schludnie.
- Idziesz ze mna? – Spytalam
- Lepiej pojdz sama, nie jestem tam za bardzo mile widziana – Odpowiedziala i odeszla
Wchodzac do budynku zrobilo mi sie od razu cieplo, bylo tam duzo ludzi a na dodatek pora kolacji.
Podeszlam do baru i usiadlam na krzesle. Przygladalam sie wnetrzu, bylo w neutralnych kolorach oraz byly bardzo ladne, antyczne dodatki. Nagle z moich przemyslen wyrwal mnie glos blondyna.
- Co podac?
- Poprosze kawe, a tak wogole jestem Hayley a Rebekah dzwo..
- A tak juz wiem! – Chlopak usmiechnal sie i podal mi reke – Jestem Matt
Odwzajemnilam uscisk dloni oraz usmiechnelam sie do niego.
Rozmawialismy tak przez pol godziny, ja wypilam kawe i moge pracowac w Grillu na nocna zmiane.
Zawsze to juz cos, pieniadze sie przydadza bo z czegos trzeba zyc.
Gdy wrocilam do domu byla juz 20:00 ach ten czas szybko zlecial. Zwiedzajac okolice trafilam jeszcze na fast food ktory byl otwarty wiec nie musialam sie martwic ze nic nie zjadlam. Wchodzac do pokoju nagle ujzalam chlopaka siedzacego na moim lozku. Byl to Jake.
- Co cie do mnie sprowadza?
- Oj no wiesz, nie udawaj takiej grzecznej dziewczynki, wiesz… Ja bardzo lubie brunetki – Chlopak przyblizyl sie do mnie.
- Czego ode mnie chcesz?! – wykrzyknelam mu w twarz na co on sie tylko zasmial
- Oj nie badz taka glupia, wiesz bardzo dobrze czego chce! - Brunet przcisnal mnie do muru na co ja zaczelam krzyczec. Jak na zawolanie wbiegla Caroline
- Co tu do cholery..! Jake!! – Blondynka odciagnela go ode mnie, wyrzucila z pokoju i podeszla do mnie.
- Nic ci nie jest?
- Nie, ale jak ty go… ?
- Dluga historia, jak jeszcze raz cie napadnie to mu nogi z tylka powyrywam! – Caroline uscisnela mnie mocno.
- Zaraz wracam Hayley, tylko popelnie telefon – Dziewczyna szybko wyszla z pokoju a ja usiadlam na lozku cierpliwie na nia czekajac..
“… - Nie! Sluchaj to tak nie moze byc.. Ze twoja siostra tak go sobie tu trzyma..
Sluchaj, jestes jej bratem to zrob cos! .. prosze cie Klausss.. Ja ciebie tez. Pa …”
- No juz jestem – Caroline usiadla obok mnie i spogladala na mnie – Nie pozwole by jakis zboczeniec robil sobie co chcial, jak chcesz zostane na noc u ciebie w pokoju.
- Naprawde? Ale nie trzeba – Spogladalam w wielkie niebieskie oczy
- Ale to nie problem.. – Moja towarzyszka wyszla i po 10 minutach byla przygotowana do snu.

Boze, co sie dzieje. Zerwalam sie w nocy… Slychac tylko jakies wrzaski klucacych sie ludzi.
Patrze na zegarek, wybila 2:30 w nocy. O co chodzi.. Patrze o bok siebie, blondynka znikla. Ubralam moje kapcie, szlafrok, zapalilam swiatlo i zeszlam na dol. To co zobaczylam bardzo mnie zdziwilo.
Siedziala tam Rebekah, Caroline, Elijah oraz jakis mezczyzna ktory siedzial u boku Caroline i pil alcohol.